W sierpniu tego roku braliśmy udział w rekolekcjach ONŻ I stopnia w Bardzie Śląskim u bardzo gościnnych sióstr Urszulanek. Dziękujemy
dobremu Panu Bogu, że mogliśmy tam przeżyć 15 dniowe rekolekcje wraz z rodzinami z różnych stron Polski, a także spoza kraju (były z nami 2 rodziny z Wiednia).
Jesteśmy też wdzięczni Maryi - naszej Niepokalanej matce - za wsparcie i pomoc w codziennej służbie. Czuliśmy jej opiekę i prowadzenie Ducha Świętego szczególnie
podczas naszych codziennych spotkań w grupach. Sami nie dalibyśmy rady. Dziękujemy także wszystkim tym, którzy przed i w trakcie rekolekcji modlili się za nas (a
jest ich wielu).
Rekolekcje prowadzili Małgosia i Tadeusz Pawliccy wraz z ks. Mirosławem Rakoczym. Zarówno ksiądz jak i para prowadząca starali się bardzo,
by każdy z uczestników (a było wiele rodzin z malutkimi dziećmi) mógł przeżywać te rekolekcje w pełni.
Już w dzień przyjazdu zostaliśmy serdecznie przywitani przez całą diakonię, a w kaplicy czekał na nas prezent - Pan Jezus na kolanach u
Maryi z wyciągniętymi rękoma. Codziennie na Namiocie Spotkania czuliśmy się przytulani przez Niego i słuchaliśmy Jego słów, które padały prosto w serce.
Oczywiście nie obyło się bez trudu (tak jak w życiu), były oczyszczające łzy, chwile buntu i pokój serca - ulga po spowiedzi św. Dziękuję
Panu, że pokazał mi poprzez mojego męża (dialog małżeński) i kapłana w sakramencie pokuty moje słabości i potrzebę codziennego rachunku sumienia i nieustannej pracy
nad sobą. Usłyszałam, że powinnam zamknąć ten trudny etap mojego życia (dzieciństwa) za sobą - wybaczyć (zapomnieć) tym, którzy mnie poranili w życiu i biec ku
przyszłości. W dniu, w którym po raz kolejny oddawałam Jezusowi życie moje i mojej rodziny wybrałam kartkę z Ewangelią o uzdrowieniu głuchoniemego i otrzymałam
słowa "Effata" - otwórz się. Zrozumiałam, że mam otworzyć swoje serce na uzdrawiającą miłość Bożą. Dopiero wtedy będę mogła wybaczyć i pokochać innych (męża,
rodziców, rodzeństwo) miłością Agape - Bożą Miłością. I to się dokonuje, choć wymaga czasu.
W czasie naszych rekolekcji odwiedził nas także nasz ks. Biskup Ignacy Dec. Był to dzień odnowienia naszych przyrzeczeń małżeńskich. W
obecności ks. Biskupa odnawialiśmy naszą miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że będziemy się wspierać w trudach i radościach aż do śmierci. Mocno
zapadły mi w serce słowa ks. Biskupa, o tym, że mój mąż ma wzrastać przy mnie, a ja się umniejszać oraz to, że oboje mamy wytrwać w miłości Chrystusowej - nie
naszej ludzkiej. Tylko zanurzeni w Jego miłości przetrwamy nawet najcięższe burze (o czym przekonaliśmy się już wcześniej i zapewne jeszcze nie raz się przekonamy),
a nasza miłość będzie czystsza i mocniejsza.
Iwonka i Marek
Bardo-Tabor
Z całego serca dziękuję Bogu za to, że - jak niegdyś Jezus trzech swych uczniów - zabrał mnie z Poznania na duchową Górę Tabor. Spotkanie z Panem w mym odczuciu
nieustannie się dokonuje i mogłam także w Bardo doświadczyć tego, że dla Boga czas nie istnieje. Uświadomiłam sobie wyraźnie, że Jezus to nie tyle postać historyczna,
co Osoba Boska, w której stwórczym oddechu żyjemy, i która czeka na nasze przyjścia bez wytchnienia ...
Słowa, które otrzymałam jako fragment z Pisma Świętego mówiły o udręczonej duszy, która łaknie odpoczynku. Te słowa podprowadziły mnie do spotkania z Panem:
dokonanego w duszy i w rozumie. Mogłam zacząć i ja Nim oddychać.
I właśnie o oddechu pragnę tu napisać. Kiedy jest się obdarzonym czwórką małych dzieci, rytm jaki wyznacza czas rekolekcji: program, modlitwy, posiłki, śpiewy, itd.
wydaje się początkowo bardzo trudny do przyjęcia. Szybko wpadłam w lekką zadyszkę. Medycznie rzecz ujmując poczułam się jak ktoś, kto otrzymał zastrzyk religijnej
oksytocyny. Nie ma co ukrywać, tempo oraz natężenie wiedzy, doznań, przeżyć, zadań i spotkań po prostu czasem bolało i wywoływało chęć odwrotu. Zarazem jednak
wyłoniło się pole do walki ze swymi słabościami, osądami, interpretacjami, poglądami. Odnoszę wrażenie, że Pan Bóg do wysiłku dodaje mi zawsze (gratis) pokorę, a
ta pozwala akceptować wydarzenia i ludzi, którzy przychodzą. Po bólu zatem, czas na owoce łaski.
Oddech się wyrównywał, bo przez wszystko dostawał się do mego duchowego obiegu Jezus.
Przynosił ukojenie i liczne przejawy swej cudownej miłości: pozwalał mi śpiewać na jutrzni; na codziennej Eucharystii karmił swoim Ciałem; rozjaśniał mroki jasnymi
w treści i przekazie naukami oraz konferencjami księdza; przytulał i przyglądał się troskliwie oczami otaczających mnie ludzi; dogadzał posiłkami posiadających
kulinarny charyzmat Sióstr Urszulanek.
Dodam przy tym, bo to naprawdę ważne dla kogoś kto ma dużo dzieci a mniej rzeczy do ubrania - koło mego pokoju była pralka - a słońce suszyło wszystko!
Największy jednak odpoczynek wiązał się dla mnie z tym, że mogłam spędzić tyle czasu pośród ludzi śpiewających Bogu, rozmawiających o Nim, poszukujących Go,
podążających za Nim, świadczących o Nim - słowem: dla których Bóg to centrum życia. Bogu niech będą dzięki za dar wspólnoty, za mych Braci i Siostry w wierze.
Chwała Panu!
Agnieszka
Cały czas odkrywam owoce pobytu na rekolekcjach. Dużą wartość miało dla mnie samo życie we wspólnocie rodzinno - rekolekcyjnej. To dla
mnie wielki dar i zarazem nauka.
Bardzo ważne były katechezy i wykłady. Wchłaniałem niektóre z nich, gdyż były one wypełnieniem różnych luk w mojej wiedzy i świadomości,
przez co moje życie wewnętrzne - nie mówiąc już o duchowym - trochę mniej kuleje. Były one uzupełnianiem, przez doświadczonych fachowców, mojego wyposażenia,
niezbędnego w wędrówce. A przecież trzeba nam ciągle iść, nie można się zbytnio rozsiadać w "swoim" życiu.
Dobrze było śpiewać Panu! Oczywiście pod warunkiem, że ... dobrze śpiewać! Podziękowania dla Moniki i Innych ...!
Największy dar rekolekcji omawiam na koniec, choć otrzymałem go niespodziewanie na samym początku pobytu u Sióstr Urszulanek. Nagle,
zupełnie bez żadnej pracy, zupełnie za darmo zrozumiałem, że oprócz mojej własnej, uporządkowanej i nawet wygodnej przestrzeni "duchowej" wypełnionej moimi własnymi
'chrześcijańskimi' prawami i zasadami - istnieje również, tak trochę wyżej, inna przestrzeń duchowa, piękniejsza, spokojniejsza, pełna delikatności, współczucia i
"trochę" innej sprawiedliwości. Jej przymioty, zauważyłem to dopiero w Łodzi, można spisać z hymnu do miłości św. Pawła. Zrozumiałem to, ale ucieszyłem sie jeszcze
bardziej, że to dodatkowo jakoś odczułem. Jak się okazuje, było mi tego bardzo brak, było to bardzo potrzebne.
I nie wiem, czy to Siostry Urszulanki i nasi Prowadzący bardzo się modlili za nas i o owoce tych rekolekcji, czy dołączy się do modlitw
sam ks. Blachnicki, czy poprostu Ruch Światło-Życie ma takie fory w Niebieskiej Dyrekcji, że zwyczajnie: sieje ... i oczywiście zbiera! A uzbierało się tego
więcej, niż się spodziewałem. Więc - Chwała Panu !
Bogusław
[ najechanie myszką - zatrzyma zdjęcie, kliknięcie - przywoła następne ]