herb biskupi
DIECEZJA
ŚWIDNICKA
Ruch Światło-Życie
Domowy Kościół
znak-domek
znak-foska
MISJE w AFRYCE ... sprawozdanie Leszka i Lili z Monrovii ... - styczeń 2012
do strony głównej
Arcybiskup Liberii wizytuje naszą pracę - przyszły plac budowy w Monrowi.


Lila i Leszek, to małżeństwo z DK w Kudowie, które usłyszało wezwanie "IDŹCIE I GŁOŚCIE ... aż po krańce świata" więc po okresie rozeznawania, przekonywania siebie i innych, walki duchowej i wielu innych próbach, podjęli decyzję o wyjeździe. Zgłosili się, jako wolontariusze i zostali skierowani do salezjańskiej Misji w Monrovii, która jest stolicą jednego z afrykańskich państw - Liberii, o czym pisali w swoim pierwszym sprawozdaniu (październik).
Wdzięczni im jesteśmy, że co jakiś czas dzielą się z nami - członkami Ruchu, tym czym żyją i co przeżywają. Z okazji Bożego Narodzenia otrzymaliśmy kolejne piękne sprawozdania... Mamy nadzieję, że otrzymamy także kolejne - z następnego kraju, do którego zostali wysłani, czyli Zambii.
Ufamy, że wszyscy członkowie Ruchu w naszej diecezji uczestniczą w misji Lili i Leszka odpowiadając na ich prośbę o modlitwę za nich, za ludzi do których zostali posłani, za dzieła misyjne itp. Gdyby jednak ktoś jeszcze tego nie robił, to ponownie przypominamy o ich prośbie, bo przecież wszyscy wiemy, czym w tej służbie jest modlitwa.
Lili oraz Leszkowi życzymy, żeby i w Zambii ich posługa i świadectwo mogły przynieść obfity owoc, żeby i tam mogli doświadczać bliskości i miłości Pana i radośnie dzielić się nią. Szczęść Boże !!!
Arcybiskup Liberii wizytuje naszą siedzibę w Monrowi.


Monrowia 31.10.2011r.  

Szczęść Boże.
          Dzisiaj mając troszkę czasu, a mija już miesiąc naszego pobytu, postaramy się nakreślić krótkie sprawozdanie z naszego dotychczasowego pobytu na misjach w Afryce: Liberii stolica: Monrowia.
          Otóż jak już pisaliśmy warunki bytowe mamy dobre, małą wspólnotę misyjną wspaniałą oraz niesamowite bogactwo radości, otwartości, ciekawości... małych i dużych/ prawie dorosłych/ dzieci ponad 700 /są oni tuż obok nas -bo mieszkamy na terenie szkoły- zamkniętym ogrodzonym murem z drutem kolczastym, ogromną stalową bramą i min . non stop 2 strażnikami/ . W czasie przerw szkolnych , a są robione na zmianę bo nikt by się nie pomieścił czasami bawimy się z dziećmi które nas oblegają /jesteśmy dla nich niesamowitą atrakcją -sprawdzają jak wyglądamy i czy się pocimy : dotykają - gładzą proste i siwe włosy, skubią małe włoski na rękach/ ,uwielbiają jak robi się im zdjęcie i widzą się w komputerze. Czasami z nimi śpiewamy, bawimy się w łapki , lub ważyła sroczka kaszkę ...Każde z dzieci chce być choć raz pogładzone potrzymane za rękę, przejść się z nimi w obecności innych - czują się bardzo wyróżnione itd. W czasie przerw jest bardzo głośno i żywiołowo, rozgrywają wspaniałe i żywiołowe - z całych siebie - mecze na oczach całej szkoły więc huk - skandowanego gola lub wygranej słyszany jest w całej okolicy . Widząc i uczestnicząc w tym wszystkim sami uczymy się otwartości, miłości, radości... Coś wspaniałego - tego nie da się opisać ... jesteśmy po prostu zachwyceni i zauroczeni . Tu widać radość i wychwalanie Stwórcy swoją postawą - może nie do końca świadomie ale naturalnie tak jak Bóg człowieka stworzył. To samo widać na Eucharystii czy różańcu parafialnym - mała garstka ludzi /jak na duże miasto Monrowię/ a każdy jak dziecko: zachowuje się tak jak: mu serce mówi nie patrząc na innych /bez fałszywego wstydu -a przecież wszyscy się znają znakomicie i biedni i bogaci, biali i czarni ../ Po nabożeństwach zostają przed kościołem, wszyscy indywidualnie lecz z wszystkimi rozmawiają /nie pędzą do domu/, co słychać, jak się czujesz, itd. itd. Doświadcza się tu miłości, jedności w wierze, prawdziwej wspólnoty - to robi ogromne wrażenie. Człowiek automatycznie, sam mimo woli chce tak żyć i w tym wszystkim w pełni uczestniczyć: tak naprawdę bez fałszu i zakłamania - to bardzo mobilizuje i reflektuje swoje zachowania: jakie są...?
          Co robimy na co dzień: Wstajemy ok godz. 5,20 , mycie, jutrznia i czytania na dany dzień, wyjazd na Eucharystię parafialną na 7,00, przyjazd - śniadanie, praca, obiad ok.13- 14,00 / jak się kończy pracę - czasami je się indywidualnie/ praca , o 15,00 koronka do M. B. i namiot spotkania do ok.15,45 w kaplicy bud. misyjnego gdzie zawsze jest P. Jezus , praca , 19,00 wspólne nieszpory, kolacja /na której poruszane są ogólne i szczegółowe problemy domu, szkoły, parafii , kraju i całego świata/, zmywanie i wspólny chodzony różaniec na boisku szkolnym pod okiem Maryii /jest piękna grota z figurką M. Bożej/ , słówko na zakończenie dnia mówi zawsze główny Ojciec podsumowując dzień snując plany na jutro /wszystko to jest porównywane z pracą i świadectwem życia J. Bosko/. Później mycie, spanie. Każdy dzień jest bardzo podobny. Chyba, że jest święto lub niedziela, co tutaj nigdy nie ujdzie uwadze. Podkreślane to jest specjalnym ubiorem /czyściutko, kolorowo - uroczo/ ,uroczystą modlitwą z pięknym chóralnym śpiewem, specjalnie przygotowanym ołtarzu, specjalnym i specyficznym jedzeniem /placki, soki, nowe potrawy.../wizytami licznych gości z innych wspólnot. Widać, że to w pełni i piękny dzień Boży - niedziela. My możemy wtedy wyjść na wspólny spacer na wspaniałą wietnamską kawę /tuż na plaży oceanu/, pozbierać przepiękne muszelki , podejrzeć biegające kraby małe i b. duże, powdychać wspaniałe i świeże powietrze siedząc na białych plastykowych krzesłach pod dużymi palmami. Z reguły tak rano /po mszy/ i jesteśmy zupełnie sami / później dopiero ok 12 - 13 pojawiają się inni ludzie - więc możemy patrzyć i kontemplować szum wody bryzgających 2m fal. W tym też czasie możemy porozmawiać o naszych sprawach , dalekich i bliskich znajomych oraz naszej Kochanej rodzince na czele z małymi wnuczkami, troszkę potęsknić , czasami spotkać się ze znajomym polakiem Pawłem /ostatnio chorował a w dzieciństwie był szczepiony na mały tyfus przez okres 1 tyg. objawy to : duża gorączka ok 40 stopni, mdłości lub biegunka /Dzisiaj jest już ok i może chodzić do banku do pracy.
          Nasza praca to:
Lila: uczy śpiewać dzieci, scholę lub parafialny chór : nowe i podsuwane przez Ojca /który jest również muzykiem - gra na akordeonie/ pieśni i piosenki kościelne, czasami tłumaczy polskie na j. angielski /oczywiście przy pomocy wspólnoty/, czasami zmywa, sprząta dom, robi przepierki itd
Ja: zajmuję się dwoma tematami:
a/ rozbudową szkoły oraz
b/ budową nowego parafialnego kościoła z okazji 50 lecia misji / stary ma być z fundamentami wyburzony / pozostaje tylko stara wieża z krzyżem.
          Jak już wspominałem projekty są tutaj bardzo a bardzo uproszczone - wizja - ładne obrazki i - kilka rzutów - przekrojów poziomych w sumie ok kilkanaście -13 rys. A-3 - nic nie jest w żadnej skali / To wszystko zatwierdza Ministerstwo bijąc ogromne pieczątki z podpisem na każdej stronie/ Projekt jest opowiadany bez żadnych założeń konstrukcyjnych, nie używają żadnych map bo nie znają geodezji. Nic nie pasuje i koryguje się na bieżąco w trakcie budowy. Są zdziwieni , że u nas to koncepcje których jest wiele i nic nie kosztują . Tutaj płaci się za to dość słono. Cały cykl inwestycyjny prowadzi 2 architektów: projektant i kontraktor. Po dokładnej analizie oba projekty zostały przeze mnie fundamentalnie zmienione / groziły katastrofą budowlaną/, uproszczone, z nowymi fundamentami , architekturą, ścianami, konstrukcją itd. itd... Wszystko to trzeba uzgodnić z dwoma architektami dla jednego obiektu. Są bardzo zaskoczeni , że jedna osoba się na tym wszystkim zna , a przecież oni ukończyli też studia. Słuchają, patrzą na moje rysunki - szkice, z uśmiechem przytakują i poprawiają bez żadnego problemu. W tym wszystkim nie ma żadnej ambicji , walki - jest pokora, uśmiech, patrzą , przyglądają się, sprawdzają i przytakują rysując na nowo. Ostatnio na spotkaniu zmieniłem lokalizację kościoła: o 6m do tyłu i 2 m w bok i to też nie jest problemem /bo buduje się kościół dla wszystkich/. Na każde spotkanie się spóźniają lub w ogóle nie przychodzą . Trzeba rezerwować nowy czas : wszystko tłumaczą : to jest Liberia . Nikt tu się nie spieszy bo po co..? Nie dziś to jutro : a przecież kraj się widocznie rozwija : powstają nowe specjalistyczne centra handlowe, sklepy, przedstawicielstwa zachodnich firm, rozwija się telekomunikacja komórkowa i już też internetowa. Wszystko chodzi na ogromnych prowizorkach...
          Budowę kościoła prowadzi ok 6 osobowa rada parafialna, która odpowiada za wszystko łącznie z finansami lecz jest pod dyskretnym i czujnym nadzorem Ojców , którzy mają tutaj ogromny autorytet, są bardzo szanowani, lecz też oni sami na to bardzo pracują i wymagają od siebie.
          W minionym tygodniu naszą placówkę odwiedził Arcybiskup -Leues Zeigler , który uczestniczył - wizytował naszą pracę. Lila śpiewała wyuczone pieśni na przywitanie z całym zespołem . Arcybiskup zaznajomił się również z mocno zmodyfikowanym planem rozbudowy szkoły / szczególnie dotyczy to konstrukcji i fundamentowania/ po czym uczestniczył w skromnym poczęstunku w naszym refrektarzu. Na koniec spotkania zostało zrobione pamiątkowe zdjęcie / w załączeniu/ W siedzibie Arcybiskupa oraz Jego prywatnej rezydencjii /graniczy z naszym domem na odległość wyciągniętej ręki - przez żelbetowe ażurowe ogrodzenie widzimy jak np. wsiada i wysiada z samochodu .../ byliśmy wielokrotnie , gdzie nas przedstawiano, załatwialiśmy pozwolenie na pracę/ otrzymaliśmy rządową zgodę na 1 rok czyli do10.10.2012r/, omawiałem konieczność zmian lokalizacji , fundamentów, konstrukcji oraz funkcji nowego kościoła co też zostało zatwierdzone. Dopełnieniem tego spotkania było następne /następnego dnia/ już z udziałem Arcybiskupa, całej Rady Parafialnej, wszystkich sąsiadów, 4-ech architektów naszych Ojców i nas samych. Tam też po wcześniejszym wytyczeniu z Lilą nowej lokalizacji z naniesionymi poziomami nowego kościoła i omówieniu wszystkich kardynalnych błędów i dokonanych zmian projektowych , oraz przeprowadzonej bezpośredniej wizji lokalnej całe zebrane Szacowne Gremium zatwierdziło dokonane wszystkie zmiany oceniając je jako pozytywne tym bardziej, że poprawia to bezpieczeństwo użytkowników, wygodę, funkcję obiektu sakralnego i parafialnego a tym samym minimalizuje koszty realizacji o ok. 10% % całego zadania inwestycyjnego / co nie jest bez znaczenia w tutejszej parafii/. Na koniec spotkania Arcybiskup udzielił wszystkim zebranym pasterskiego błogosławieństwa.
          Wczoraj w niedzielę uczestniczyliśmy we wspaniałej uroczystości : Koronację i Błogosławieństwo Matki Bożej - celebracyjną pielgrzymkę z naszego kościoła parafialnego do katedry w Monrowii / ok 4 km przez centrum miasta/ Uczestniczył w niej Arcybiskup, Biskup, kapłani siostry zakonne oraz cała wspólnota kościoła katolickiego począwszy od dzieci a skończywszy na starszych. Odmawiany był cały różaniec na głos przeplatany pieśniami . Procesję rozpoczęła i zakończyła adoracja N. Sakramentu. Ogromnym znakiem Błogosławieństwa Bożego dla wszystkich zgromadzonych w katedrze , był zryw bardzo ulewnego deszczu przez ok. 15 sek zaraz na zakończenie - natychmiast po błogosławieństwie Najświętszym Sakramentem udzielonym przez Arcybiskupa / Monstrancja została postawiona na ołtarzu i w tym momencie wszystkich zgromadzonych oczy poszły automatycznie do góry - gdyż był z tym związany duży hałas i zryw wiatru/. Na zakończenie wszyscy pielgrzymi otrzymali skromny poczęstunek. Nadmienić należy, że modlitewny przemarsz rozpoczął się o godz. 14,00 a zakończył ok 18,00 w ogromnym upale ok. 36 st. C. Długi korowód wzbudził niemałą sensację , wszyscy się głośno modlili i śpiewali. Wstrzymywany był cały ruch na głównych skrzyżowaniach ulic przez co tworzyły się lokalne małe korki samochodowe. Figurka Maryjna wieziona była na przepięknie przybranym i otoczonym dziećmi samochodzie. Po dotarciu na plac pod katedrą była piękna modlitwa przygotowana przez dzieci kolorowo przystrojone . Całość była wspaniale przygotowana i sprawnie przeprowadzona.
          Dziękując Bogu za wszelkie otrzymane łaski /a jest ich niezliczona moc/ ściskamy Was serdecznie z pamięcią modlitewną

L.L Sobótkowie
Liberia - przerwa szkolna.


Monrowia 20.01.2012r  

Kochani!
          Dobiega końca nasza Misja w Monrovii stolicy Liberii. Doradztwo budowlane, którym posługiwał mój mąż zostało wyczerpane, na tyle, na ile było to potrzebne i przyjęte przez miejscowych projektantów i Ojców . Dzisiaj na naszą interwencję jest już drugi dzień postoju na budowie szkoły /nadbudowa dwu pięter do istniejącego starego budynku/ ponieważ są źle wykonywane fundamenty i cała budowla grozi awarią - zawaleniem się . Sprawa jest tym bardziej dziwna, że pierwszy projekt został w całości odrzucony jako nie nadający się i dzisiaj wykonuje się prace w/g drugiego już projektu który jak widać jest zły - jednak zatwierdzony przez ministerstwo i miejscowe władze budowlane . Ojcowie obiecali sprawdzić go jeszcze raz u innych i zaprzyjaźnionych miejscowych projektantów .
          Obecnie "siedzimy na walizkach" i czekamy na bilet lotniczy do Zambii - z miejscem zakwaterowania : miasto Chingola / centrum zagłębia miedziowego liczące ok. 180 000 mieszkańców /. Zadania jakie tam będą przez nas spełniane, są określane wstępnie jako budowlano - muzyczne, ale co tak naprawdę będziemy tam robić, to się okaże dopiero na miejscu. Bogu dziękujemy za ten szczególny dla nas czas, przebywania w Monrowii z serdecznymi, otwartymi parafianami, radosnymi dziećmi w tutejszej szkole, za naszą codzienna Eucharystię, codzienne modlitwy, a także za wypoczynek, kontakt z oceanem, za komfort ciepła i słońca, piękną roślinność i wiele innych wspaniałych wrażeń. Wszystkie doświadczenia tutejsze składają sie na nasz wzrost duchowy, większą jedność z Bogiem i między sobą w naszym małżeństwie. Pan Bóg zadbał oczywiście o wszystko, nawet znalazł się tłumacz Paweł - o czym już pisaliśmy - były wolontariusz z Polski w wieku naszego syna, a dziś pracownik banku w Monrovii i kiedy był potrzebny, to służył nam pomocą.
          Wrażeń niezapomnianych jest wiele, choćby bogate w śpiewy niedzielne Eucharystie. Dialog wiernych niemal w całości jest śpiewany, co ciekawe jednak - psalm i refren - są recytowane. Podczas niedzielnych Eucharystii śpiewa chór gospel, a wraz z nim ludzie, rytmicznie kołysząc się w takt dość żywych niekiedy melodii. Mężczyźni ubrani elegancko - często : w garniturach, pod krawatami /temperatury nie schodzą teraz poniżej 32 st. C. w nocy/. Kobiety, w większości, w kolorowych do ziemi, często w dopasowanych sukniach z tutejszej bawełny, w zawojach na głowie. Uczestnictwo mężczyzn jest niemal w połowie liczne. Budująca jest postawa wiernych na modlitwie, ich otwartość , zaangażowanie i wolność w postawach / uśmiech, klaskanie, kołysanie w tanecznym rytmie, ale też długie skupienie wielu osób po Mszy, podchodzenie do figur, obejmowanie ich rękami z wielkim namaszczeniem i dziecięcą ufnością w oczach na dłuższej modlitwie, niekiedy leżenie krzyżem tuż przed tabernakulum /i inne pełne szacunku i w ogromnej wolności postawy na modlitwie świadczące o wierze i ufnym zaangażowaniu modlących się osób.
          Ujmującej otwartości ludzi doświadczamy w ich inicjatywie kontaktu z nami, podchodzenia do nas z uśmiechem, wyciągnięcia ręki, krótkiej choćby rozmowy czy w prostym zapytaniu : jak się dzisiaj czujesz ? . Również u mężczyzn widzi się bardzo często ogromną serdeczność, otwartość i /w amerykańskim stylu/ szacunek do kobiet. Liberia jest krajem założonym przez Amerykanów i w wielu dziedzinach próbuje się ich naśladować, choć niestety, podtrzymywane różnice klasowe, choćby poprzez niskie płace /miesięczna średnia pensja to ok. 100 $USA/ i wysokie ceny, powodują, że wciąż utrzymuje się bardzo duża przestępczość /sami zostaliśmy w mgnieniu oka okradzeni z - na szczęście pustego - plecaka/, a wszystkie posesje ogrodzone są co najmniej dwumetrowym murem zakończonym drutem kolczastym, bądź potłuczonym szkłem. Wszystko to upiększa bujna i przepięknie kwitnąca różno - kolorowa przyroda - której jest tu mało/. Problem bezrobocia istnieje, choć biali ludzie i bogatsi czarni ulegają prośbom bezrobotnych i zatrudniają ich jako sprzątaczy, kucharzy, pomoce domowe, kierowców rodziny, "security" posesji domowych płacąc ok. 50 - 80 $ USA . Nasza placówka Misyjna też w całości / pow. ok 0,6 hektara/ ogrodzona jest wysokim murem z bramą wjazdową i security.
          W minioną niedzielę było bardzo uroczyste zaprzysiężenie nowo - wybranej Pani Prezydent. W tym dniu wszystkie ulice były pozamykane i miasto pilnie strzeżone przez miejscową policję i całe zagraniczne wojsko , na czele z ciągle latającymi nisko uzbrojonymi amerykańskimi helikopterami. Miasto było uśpione , prawie wymarłe i nie widać było wielu jak zwykle chodzących ludzi , lecz na pustych ulicach ciągle jeździły na sygnałach z migającymi światłami cywilno - rządowe przystrojone samochody. W poniedziałek, wolny od pracy widać było sporo samochodowych kawalkad przybywających międzynarodowych delegacji z różnych zaprzyjaźnionych krajów Afryki.
          Wielkim zaskoczeniem i radością dla nas / w przededniu uroczystości / był widok oglądanej nowej 72 letniej Pani Prezydent /przez ogrodzenie z naszym sąsiadem Arcybiskupem Liberii/, która z wielką pokorą o godz. 16,00 przyjechała osobiście do Arcybiskupa zapraszając go na te uroczystości. Sama jest wyznania metodystycznego , tym bardziej osobista wizyta trwająca ok 0,5 godziny była bardzo przyjazna , radosna i uroczysta / widać to było przez głowy pilnie rozglądającej się gęstej osobistej ochrony / przy pożegnaniu tuż przy samochodzie. Cała uzbrojona kawalkada samochodów odjechała wolno i dostojnie przy szeroko i szczerze uśmiechniętej twarzy Arcybiskupa. Widok ten był dla nas wielką radością i przykładem ogromnej pokory w ludzkim postępowaniu. Tego się u nas w Polsce nie widziało i raczej nie słyszało i to raczej przełożeni kościelni musieli osobiście jeździć do prezydenta.
          Dziękujemy wszystkim serdecznie za modlitwy, które były, są i będą niezbędne i są podstawą działania Misji. Jak każda Misja, tak i nasza naznaczona była krzyżem, który dzięki waszym modlitwom był lżejszy i do uniesienia, a działanie mocy Bożej i Ducha Świętego przez Serce Maryi dało nam rozeznanie, odwagę i pokój serca wszędzie tam gdzie było to potrzebne! Bogu niech będą dzięki!
          Serdeczne ucałowania i pozdrowienia dla wszystkich naszych przyjaciół!

Liliana i Leszek S.

PS
W załączniku są nutki melodii do eucharystycznego "Amen" po przeistoczeniu, śpiewanego w tutejszej parafii. Myślę, że sie Wam spodoba, a może jest to znane? oraz zdjęcia: z budowy z miejscowymi dziećmi , lokalnej przyrody.
Wizyta Lili na plaży.