znak-foska
O. Józef - świadek Chrystusa
do strony głównej

      Ze smutkiem, który towarzyszy zawsze utracie kogoś bliskiego i dobrego przyjęliśmy wiadomość, że 11 września br. odszedł do Pana O. Józef Możdrzeń.

O. Józef był wspaniałym, ciepłym, dobrym człowiekiem, który będąc zakonnikiem - jezuitą z wielka prostotą i życzliwością traktował każdego człowieka; zarówno rodzinę Domowego Kościoła, jak i parafianina ze swojej zakopiańskiej parafii "Na Górce", gdzie mieszkał i pracował, każdą osobę zagubioną, czy uzależnioną - a było ich dużo, gdyż właśnie w tej parafii szczególnie prężnie działało Duszpasterstwo dla osób uzależnionych, a Księga Trzeźwości, do której wpisywały się osoby deklarujące trzeźwość - na czas dłuższy, czy krótszy (czasem tylko na jedno wesele) zapełniała się szybko nazwiskami i imionami tych, którzy chcieli się bronić przed nadmiernym piciem. Kiedyś po rekolekcjach odwoziliśmy Ojca do domu, a on najpierw zaprosił nas na obiad do zakonnego refektarza, a potem oprowadzał nas po kościele i z dumą i radością opowiadał o wielkich rzeczach, jakie tam się dokonują dzięki Bożej Łasce.

Ta dobroć i łagodność Ojca sprawiała, że wiele osób - również z naszej wspólnoty Ruchu, gdy raz się z nim spotkało i usłyszało o pięknie sakramentu małżeństwa i o "tajemnicy świętości sakramentalnego małżeństwa" pragnęło, żeby również inni mogli to słyszeć i cieszyć się darem swojej płciowości, więc zapraszali Ojca do poprowadzenia rekolekcji. Pewni jesteśmy, że te konferencje Ojca znacząco wpłynęły na życie ogromnej ilości małżeństw, bo otwierały oczy na piękno aktu małżeńskiego, pozwalały małżonkom właściwie rozumieć czystość małżeńską i stawać się wzajemnym darem dla siebie.

Jako specjalista od teologii moralnej uczył słuchać i rozumieć zamysł Boga dotyczący człowieka i małżeństwa. Zapamiętaliśmy powtarzane często słowa o wyzwalającej mocy PRAWDY. "Poznacie prawdę i prawda was wyzwoli", a potem wnikliwe odkrywanie Prawdy ...

W bardzo prosty sposób mówił o przekazywaniu wartości dzieciom i wychowaniu - czasem wydawało się to wręcz infantylne, a naprawdę było tylko niezwykle prostym mówieniem do serca - rozum natychmiast to przyswajał. Miał niewybrażalną cierpliwość do dzieci, więc czasem musieliśmy interweniować, bo dzieci stały przy nim, chodziły wokół ołtarza, siadały koło niego i wpatrywały się w niego, a on nie zwracając na nie uwagi sprawował Eucharystię. Błogosławił je, gdy szły z rodzicami w procesji komunijnej, a potem tłumaczył rodzicom, jak ważne jest żeby to oni po przyjęciu Komunii czynili znak krzyża na czołach swoich dzieci.

Wiele naszych małżeństw spotkało się z nim na ORAR tematycznym "Tajemnica świętości sakramentalnego małżeństwa" w Dzierżoniowie.

Przez wiele lat o. Józef w pierwszym turnusie, był moderatorem na Oazach Rodzin I-go stopnia w Krościenku. My poznaliśmy Ojca w 1988 roku, dzięki Eli i Józkowi, którzy właśnie po powrocie z rekolekcji w Krościenku, których moderatorem był o. Józef, zabrali nas na spotkanie z nim do Wambierzyc, gdzie wtedy mieszkał (jeszcze wcześniej O. Józef był w Kłodzku).

W 1994 roku mieliśmy szczęście prowadzenia z nim Oazy w Krościenku. Urzekł nas tym, co mówił, ale także swoją pokorą i dyspozycyjnością - jemu zawsze na wszystko wystarczało czasu. Nie przyszło nam wtedy na myśl, żeby go zaprosić do Dzierżoniowa, ale na szczęście zrobili to Wiesia i Andrzej, po przeżyciu z nim rekolekcji. My korzystaliśmy z możliwości zorganizowania spotkania z nim zawsze, gdy w okolicy Krościenka prowadzilismy Oazę. Poproszony o przeprowadzenie konferencji dla małżeństw w ramach Szkoły Życia pytał tylko, ile mamy czasu i od tego uzależniał szerokość tematu. Gdy czas się kończył Ojciec potrafił przerwać niemalże w połowie zdania, a temat zawszy był dokończony. Czasem my jechaliśmy do Krościenka, a czasem przywoziliśmy go z Zakopanego. Wtedy wsiadając do samochodu pytał Heńka krótko, co u nas (bo każdego pamiętał - robił sobie chyba zapiski), a potem mówił, że on się chwilę pomodli i zaczynał ..., a kończył w Krościenku.

Ogromnie wdzięczni jesteśmy Panu Bogu za dar, jakim był O. Józef, za jego osobę i za świadectwo jego życia, bo niewątpliwie był świadkiem tego, jak wspaniale harmonijne i błogosławione jest życie człowieka oddanego Bogu. W jego życiu i śmierci niech więc będzie uwielbiony Bóg, który przeniósł go do Swojego Królestwa.

Mariola i Henryk  

Wszystkie prezentowane zdjęcia są z 1994 roku.