Droga Krzy¿owa - Pielgrzymka Domowego Ko¶cio³a
Kalisz 2009
 

Stacja I: Pan Jezus skazany na ¶mieræ.

"Odt±d zacz±³ Jezus wskazywaæ swoim uczniom na to, ¿e musi i¶æ do Jerozolimy i wiele cierpieæ od starszych i arcykap³anów, i uczonych w Pi¶mie; ¿e bêdzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. A Piotr wzi±³ Go na bok i pocz±³ robiæ Mu wyrzuty: 'Panie, niech Ciê Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie'. Lecz On odwróci³ siê i rzek³ do Piotra: 'Zejd¼ Mi z oczu, szatanie! Jeste¶ Mi zawad±, bo my¶lisz nie na sposób Bo¿y, lecz na ludzki'."

Czy mo¿e byæ skazany kto¶, kto dobrowolnie przyjmuje wyrok? Jezus wiedzia³, co spotka Go w Jerozolimie i ¶wiadomie do Jerozolimy podró¿owa³. Nie uchyli³ siê, nie uciek³ - choæ Piotr Go do tego namawia³. To by³a wolna decyzja Jezusa - przyj±æ wyrok. My te¿ w ¿yciu podejmujemy wiele wolnych decyzji. Czy jednak zawsze zdajemy sobie sprawê z konsekwencji naszych decyzji? Czy Pi³at my¶la³ o konsekwencjach swojej decyzji dotycz±cej Jezusa? Czy nie wydawa³o mu siê, ¿e to najlepsze wyj¶cie z sytuacji? Kiedy podejmujemy takie czy inne decyzje lub zobowi±zania trudno potem obwiniaæ kogokolwiek za ich konsekwencje. Tak¿e decyzja o ma³¿eñstwie, za³o¿eniu rodziny by³a nasz± WOLN¡ decyzj±. Je¶li wiêc narzekamy na jej konsekwencje, je¶li uwa¿amy, ¿e jeste¶my SKAZANI na siebie - to z czyjej w³a¶ciwie winy? Kogo chcemy obwiniæ za nasz± woln± decyzjê? Czy nie powinni¶my raczej ca³ego wysi³ku w³o¿yæ w wype³nienie zobowi±zania, które sami podjêli¶my?



Stacja II: Pan Jezus bierze krzy¿ na ramiona.

"Abraham, zabrawszy drwa do spalenia ofiary, w³o¿y³ je na syna swego Izaaka, wzi±³ do rêki ogieñ i nó¿, po czym obaj siê oddalili."

Ojciec z synem wchodz± na górê Moria. Syn d¼wiga w³o¿ony na niego przez ojca ciê¿ar: drwa. Ojciec niesie w sercu straszn± tajemnicê: wie, po co wchodz± na górê ... Ojciec wie, po co obarczy³ syna drewnem. Przy II stacji czêsto my¶limy o naszych w³asnych krzy¿ach, o ciê¿arach, które d¼wigamy. Ale czy¿ nie jest tak, ¿e krzy¿ d¼wigany przez drog± nam osobê jest dla nas wiêkszym ciê¿arem ni¿ nasze w³asne krzy¿e? Czy¿ nigdy nie chcieli¶my wzi±æ na siebie krzy¿a ukochanej osoby? Tak, ³atwiej znie¶æ w³asne cierpienie, ni¿ cierpienie kogo¶, kogo kochamy. Wiêc dlaczego tak czêsto sami stajemy siê krzy¿em dla tych, których kochamy? Przy stacji II zwykle my¶limy o podejmowaniu w³asnego krzy¿a. A mo¿e warto czasem pomy¶leæ o tych wszystkich chwilach, kiedy zmuszali¶my innych do d¼wigania krzy¿a? Mo¿e warto siê zastanowiæ, czy nie jestem krzy¿em dla wspó³ma³¿onka? dla dzieci? dla bliskich? Mo¿e ju¿ czas, by przestaæ obarczaæ innych w³asnym ciê¿arem.



Stacja III: Pan Jezus upada po raz pierwszy.

"Nie s±d¼cie, aby¶cie nie byli s±dzeni. Bo takim s±dem, jakim s±dzicie, i was os±dz±; i tak± miar±, jak± wy mierzycie, wam odmierz±. Czemu to widzisz drzazgê w oku swego brata, a belki we w³asnym oku nie dostrzegasz? Albo jak mo¿esz mówiæ swemu bratu: Pozwól, ¿e usunê drzazgê z twego oka, gdy belka tkwi w twoim oku? Ob³udniku, wyrzuæ najpierw belkê ze swego oka, a wtedy przejrzysz, a¿eby usun±æ drzazgê z oka twego brata."

Kto tu tak naprawdê upada? Czy Jezus pod ciê¿arem krzy¿a? Czy przypadkiem nie gorzej upadli ci, którzy na ten krzy¿ Go skazali? którzy krzy¿em Go obarczyli? którzy szydzili z Niego, popychali na drodze krzy¿owej? Kto gorzej upada? Ten, kto siê przewraca, czy ten, kto podstêpnie do tego doprowadza? ¯e Jezus upad³, widzieli wszyscy. Lecz ich upadek dokona³ siê w rzeczywisto¶ci niewidocznej dla oczu ludzkich, w sumieniu, w sercu, przed Bogiem. Upad³o cz³owieczeñstwo. Zawsze wyra¼niej widzimy upadki innych. Zawsze lepiej wiemy, co inni musz± w sobie zmieniæ i poprawiæ. M±¿ wie, jaka powinna byæ ¿ona. ¯ona wska¿e wszystkie sytuacje, w których m±¿ nie by³ taki, jaki byæ powinien. Nawzajem widzimy swoje upadki. Ale tak naprawdê to trzeba zastanowiæ siê jaki powinienem byæ JA. Wiem, co inni powinni robiæ. Ale czy wiem, co nale¿y do MNIE? Podajê rêkê, by innych d¼wign±æ z upadku. Ale czy staæ mnie, bym to JA powsta³?



Stacja IV: Pan Jezus spotyka Matkê.

"Rzek³ Mu Piotr: 'Choæby wszyscy zw±tpili, ale nie ja!' Odpowiedzia³ mu Jezus: 'Zaprawdê, powiadam ci: dzisiaj, tej nocy, zanim kogut dwa razy zapieje, ty trzy razy siê Mnie wyprzesz'. Lecz on tym bardziej zapewnia³: 'Choæby mi przysz³o umrzeæ z Tob±, nie wyprê siê Ciebie'. I wszyscy tak samo mówili."

Wszyscy tak samo mówili ... Wszyscy obiecywali ... A potem Jezus by³ sam… Matka nic nie mówi³a, Matka nie obiecywa³a, nie przysiêga³a. Ale gdy trzeba, to by³a przy swoim Synu. Ile deklaracji z³o¿yli¶my w ¿yciu? Ile obietnic wysz³o z naszych ust? Ile razy mówili¶my 'nigdy', 'zawsze'? A ile razy dotrzymali¶my tego, co obiecali¶my? Ile razy nie zawiedli¶my? Byli¶my tam, gdzie nas potrzebuj±? Codziennie stajemy przed ró¿nymi wyborami - zwykle nasze decyzje sprowadzaj± siê do okazania wierno¶ci jakim¶ zobowi±zaniom: wobec Boga, wobec wspó³ma³¿onka, wobec dzieci, wobec pracodawcy, wobec ¶rodowiska, wobec swoich przekonañ… Zwykle chodzi o wierno¶æ - komu wiêc jeste¶my wierni? Kto lub co przy¶wieca naszym codziennym wyborom? Czy te wybory, które dokonujemy na co dzieñ, mog± po¶wiadczyæ, ¿e jeste¶my wierni, prawdomówni, ¿e mo¿na na nas polegaæ? Czy zobowi±zania, które zaci±gamy, nie s± sprzeczne z obietnicami, które ju¿ z³o¿yli¶my? Wierno¶æ polega na tym, ¿e w ka¿dej chwili jest siê ¶wiadomym swoich zobowi±zañ.



Stacja V: Szymon Cyrenejczyk pomaga nie¶æ krzy¿ Panu Jezusowi.

"Co my¶licie? Pewien cz³owiek mia³ dwóch synów. Zwróci³ siê do pierwszego i rzek³: 'Dziecko, id¼ dzisiaj i pracuj w winnicy!' Ten odpowiedzia³: 'Idê, panie!', lecz nie poszed³. Zwróci³ siê do drugiego i to samo powiedzia³. Ten odpar³: 'Nie chcê'. Pó¼niej jednak opamiêta³ siê i poszed³. Który¿ z tych dwóch spe³ni³ wolê ojca? Mówi± Mu: 'Ten drugi'. Wtedy Jezus rzek³ do nich: 'Zaprawdê, powiadam wam: Celnicy i nierz±dnice wchodz± przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszed³ bowiem do was Jan drog± sprawiedliwo¶ci, a wy¶cie mu nie uwierzyli. Celnicy za¶ i nierz±dnice uwierzyli mu. Wy patrzyli¶cie na to, ale nawet pó¼niej nie opamiêtali¶cie siê, ¿eby mu uwierzyæ."

Czy Szymon tak bardzo chcia³ pomóc Jezusowi? Pewnie nie, skoro Ewangelista zanotowa³, ¿e ¿o³nierze go przymusili. Co by³o dalej? Nie wiemy, ale mo¿e Szymon zrozumia³, ulitowa³ siê, wspó³czu³? Mo¿e przyszed³ taki moment, ¿e zacz±³ nie¶æ krzy¿ Jezusa ju¿ nie jako przymuszony, ale z w³asnej woli? Na tym polega wielko¶æ cz³owieka: na zdolno¶ci opamiêtania, naprawiania b³êdów. Nie na tym, ¿e b³êdów siê nie pope³nia, ale na tym, ¿e siê je naprawia. Rzecz± ludzk± jest zb³±dziæ, ale nieludzkie jest uparte trwanie w b³êdzie. Ka¿dy z nas bywa jak Szymon - przymuszony. Ka¿dy z nas czasem nie chce. Ka¿demu z nas czasem jest ciê¿ko i ¼le. I ka¿dy z nas czasem ma do¶æ - swoich obowi±zków, swojej rodziny, innych ludzi, swojego ¿ycia i ca³ego ¶wiata. To normalne. Normalne, ¿e czasem m±¿ ma do¶æ ¿ony. Normalne, ¿e czasem ¿ona ma do¶æ mê¿a. Normalne, ¿e rodzice czasem trac± cierpliwo¶æ do dzieci. Ale nienormalne jest wtedy, gdy siê w tym tkwi i trwa. ¬le nie jest wtedy, gdy pojawiaj± siê problemy i trudno¶ci. Naprawdê ¼le jest wtedy, gdy nie szuka siê rozwi±zania tylko od razu poddaje. Cz³owiek jest zwyciêzc± tak d³ugo, jak d³ugo próbuje i siê stara - nawet je¶li nie wszystko wychodzi. Gdy przestaje próbowaæ, gdy siê poddaje, wtedy jest przegrany.



Stacja VI: ¦w. Weronika ociera twarz Panu Jezusowi.

"Mi³o¶æ cierpliwa jest, ³askawa jest. Mi³o¶æ nie zazdro¶ci, nie szuka poklasku, nie unosi siê pych±; nie dopuszcza siê bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi siê gniewem, nie pamiêta z³ego; nie cieszy siê z niesprawiedliwo¶ci, lecz wspó³weseli siê z prawd±. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pok³ada nadziejê, wszystko przetrzyma."

Mi³o¶æ nie szuka swego ... Mi³o¶æ nie pamiêta z³ego ... Czego szuka³a na krzy¿owej drodze Jezusa Weronika? Czy¿by s³awy - ¿e oto taka odwa¿na, taki gest wspania³y dokona³a? Czy my¶la³a wtedy o tym, ¿e jej czyn bêdzie wspominany przez chrze¶cijan a¿ do koñca ¶wiata? Czy to o to jej chodzi³o? A nam o co chodzi, gdy robimy to lub tamto? O co nam chodzi³o, gdy wstêpowali¶my w zwi±zek ma³¿eñski? O co nam chodzi³o, gdy siê poznali¶my, gdy pojawi³o siê miêdzy nami uczucie? O co mi chodzi³o, gdy przysz³ej ¿onie przynosi³em kwiaty? O co mi chodzi³o, gdy stara³am siê zawróciæ w g³owie mojemu przysz³emu mê¿owi? O co mi chodzi dzi¶, gdy pracujê do upad³ego, do wieczora, bez wolnego dnia? O co mi tak naprawdê chodzi? Pewnie o mi³o¶æ, o szczê¶cie - ale czyje szczê¶cie? jakie szczê¶cie? Mi³o¶æ nie jest wtedy, gdy czujê siê szczê¶liwy przy jakiej¶ osobie. To nie jest wyznacznik - ¿e mi dobrze z tob±. Mi³o¶æ jest wtedy, gdy tej osobie jest dobrze ze mn±. JA kocham CIEBIE nie wtedy, gdy mi z Tob± dobrze. JA kocham CIEBIE wtedy, gdy Ty jeste¶ szczê¶liwy/a przy mnie. Mo¿e trzeba siê zastanowiæ, czy to co dajê z siebie innym - moim bliskim, mojej rodzinie, tym których ponoæ kocham - naprawdê czyni ich szczê¶liwymi? Czy im dobrze ze mn±? Bo je¶li nie, to znaczy ¿e ich nie kocham - bo szukam swego ...



Stacja VII: Pan Jezus upada po raz drugi.

"A w±¿ by³ bardziej przebieg³y ni¿ wszystkie zwierzêta l±dowe, które Pan Bóg stworzy³. On to rzek³ do niewiasty: Czy rzeczywi¶cie Bóg powiedzia³: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu? Niewiasta odpowiedzia³a wê¿owi: Owoce z drzew tego ogrodu je¶æ mo¿emy, tylko o owocach z drzewa, które jest w ¶rodku ogrodu, Bóg powiedzia³: Nie wolno wam je¶æ z niego, a nawet go dotykaæ, aby¶cie nie pomarli. Wtedy rzek³ w±¿ do niewiasty: Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, ¿e gdy spo¿yjecie owoc z tego drzewa, otworz± siê wam oczy i tak jak Bóg bêdziecie znali dobro i z³o. Wtedy niewiasta spostrzeg³a, ¿e drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, ¿e jest ono rozkosz± dla oczu i ¿e owoce tego drzewa nadaj± siê do zdobycia wiedzy. Zerwa³a zatem z niego owoc, skosztowa³a i da³a swemu mê¿owi, który by³ z ni±: a on zjad³. A wtedy otworzy³y siê im obojgu oczy i poznali, ¿e s± nadzy; spletli wiêc ga³±zki figowe i zrobili sobie przepaski."

Dlaczego cz³owiek grzeszy? Dlaczego wybiera z³o? Dlaczego droga niepos³uszeñstwa jest dla nas taka atrakcyjna? Bo zwykle wydaje siê ³atwiejsza, bo dobro kojarzy nam siê zwykle z wysi³kiem i odmawianiem sobie czego¶. Ca³y k³opot w tym, ¿e wci±¿ podejrzewamy Boga, i¿ czego¶ nam ¿a³uje. Wci±¿ wierzymy w to, co w±¿ w raju powiedzia³ Adamowi i Ewie: zaszczepi³ w nich nieufno¶æ do Pana Boga. Problem w tym, ¿e ta nieufno¶æ prowadzi zawsze do upadku. Na koñcu przekonujemy siê nieodmiennie, ¿e jeste¶my nadzy. Ka¿dy z nas pragnie w g³êbi serca dobra i wszystko co robimy ma na celu dobro. Problem jest w tym, ¿e czasem nie umiemy rozpoznaæ, co naprawdê jest dobre. Ulegamy z³udzeniu, tak jak Adam i Ewa. Wiêc czas ju¿ przestaæ ufaæ wê¿owi i wci±¿ na nowo odkrywaæ swoj± nago¶æ. Mo¿e ju¿ czas zaufaæ Jezusowi? Tak naprawdê i do koñca ...



Stacja VIII: Pan Jezus spotyka p³acz±ce niewiasty.

"Je¶li powiem bezbo¿nemu: Z pewno¶ci± umrzesz, a ty go nie upomnisz, aby go odwie¶æ od jego bezbo¿nej drogi i ocaliæ mu ¿ycie, to bezbo¿ny ów umrze z powodu swego grzechu, natomiast Ja ciebie uczyniê odpowiedzialnym za jego krew. Ale je¶liby¶ upomnia³ bezbo¿nego, a on by nie odwróci³ siê od swej bezbo¿no¶ci i od swej bezbo¿nej drogi, to chocia¿ on umrze z powodu swojego grzechu, ty jednak ocalisz samego siebie."

Ciekawa rzecz, ¿e najwyra¼niej Bóg czyni nas odpowiedzialnymi nawzajem za siebie. Ciekawe, ¿e nie mo¿na tak po prostu staæ obok i patrzeæ, co drugi cz³owiek robi ze sob± i swoim ¿yciem. Ciekawe, ¿e Bóg ka¿e nam siê interesowaæ innymi. Tylko zadajmy pytanie, jak wygl±da to zainteresowanie. Czy jest to szukanie pomocy dla drugiego cz³owieka, zainteresowanie jego problemami w celu ich rozwi±zania – czy niezdrowe poszukiwanie sensacji? W¶cibstwo i niedyskrecja? A szczególnie to dotyczy ma³¿onków - bo ju¿ nie s± dwoje, ale jedno cia³o. Jak wiêc mo¿na staæ i patrzeæ, gdy czê¶æ mnie, mojego w³asnego cia³a, zmierza na zatracenie? Jak mo¿na samemu 'bezpiecznie' zmierzaæ ku Bogu i zostawiæ gdzie¶ za sob±, z ty³u wspó³ma³¿onka? Tak naprawdê zmierza siê wtedy ku zatraceniu, bo Bóg za¿±da odpowiedzialno¶ci za jego krew. Odpowiedzialno¶æ - takie zapomniane s³owo…



Stacja IX: Pan Jezus upada po raz trzeci.

"Wtedy Piotr zbli¿y³ siê do Niego i zapyta³: 'Panie, ile razy mam przebaczyæ, je¶li mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy a¿ siedem razy?' Jezus mu odrzek³: 'Nie mówiê ci, ¿e a¿ siedem razy, lecz a¿ siedemdziesi±t siedem razy."

Ile razy mo¿e m±¿ przepraszaæ ¿onê? Ile razy ¿ona mo¿e prosiæ mê¿a o wybaczenie? Czy nie by³o takiej chwili w naszym ¿yciu, kiedy chcia³o siê powiedzieæ, ¿e ju¿ do¶æ, ¿e ju¿ tyle razy wybacza³em/wybacza³am - i to jest ten ostatni. A mo¿e trzeba sobie przypomnieæ ile razy w ¿yciu by³em/by³am u kratek konfesjona³u? Ile razy w ¿yciu proszê o przebaczenie wci±¿ tych samych grzechów? I czy kiedykolwiek Bóg powiedzia³, ¿e ju¿ do¶æ, ¿e to o jeden raz za du¿o? Czy kiedykolwiek ze strony Boga do¶wiadczamy zniecierpliwienia? Wiêc dlaczego nie potrafimy przebaczaæ sobie nawzajem? Czemu nosimy w sercu zapiek³± z³o¶æ i gniew? Czemu chodzimy ca³e dnie obra¿eni, nie odzywamy siê do siebie tygodniami? A gdyby Bóg zacz±³ nas w ten sposób traktowaæ? A przecie¿ codziennie modlimy siê: przebacz nam jako i my przebaczamy. Co by by³o, gdyby Bóg wys³ucha³ tej modlitwy tak dos³ownie?



Stacja X: Pan Jezus z szat obna¿ony.

"Pan Zastêpów jest sprawiedliwym sêdzi±, bada nerki i serce."
"Jezus pozna³ zaraz w swym duchu, ¿e tak my¶l± ..."
"Strze¿cie siê kwasu, to znaczy ob³udy faryzeuszów."
"Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wysz³o na jaw, ani nic tajemnego, co by siê nie sta³o wiadome. Dlatego wszystko, co powiedzieli¶cie w mroku, w ¶wietle bêdzie s³yszane, a co¶cie w izbie szeptali do ucha, g³osiæ bêd± na dachach. Lecz mówiê wam, przyjacio³om moim: Nie bójcie siê tych, którzy zabijaj± cia³o, a potem nic wiêcej uczyniæ nie mog±. Poka¿ê wam, kogo siê macie obawiaæ: bójcie siê Tego, który po zabiciu ma moc wtr±ciæ do piek³a. Tak, mówiê wam: Tego siê bójcie!"

Straszna to dla nas my¶l: nie mieæ nic ukrytego, ¿adnej tajemnicy. Stan±æ przed innymi ze ¶wiadomo¶ci±, ¿e wiedz± o mnie wszystko. A przecie¿ Bóg wie wszystko, przenika serce i sumienie, zna najtajniejsze my¶li, zamiary, intencje. Mo¿e trzeba o tym pomy¶leæ, gdy stajemy przed Nim na modlitwie? Mo¿e trzeba o tym pomy¶leæ, gdy zdaje nam siê, ¿e nikt siê nie dowie, ¿e nigdy nie wyjdzie na jaw to, co robiê, co my¶lê, co czujê? Mo¿e trzeba zastanowiæ siê, czy chcia³bym/chcia³abym ¿eby mój wspó³ma³¿onek wiedzia³ o mnie wszystko? ¦lubowali¶my sobie wierno¶æ i uczciwo¶æ - znowu takie niemodne s³owa… Tylko ¿e nie o modê chodzi, tu o Boga idzie, który ¶wiadkiem by³ tej przysiêgi. On sam jest stra¿nikiem mojej uczciwo¶ci wobec mego wspó³ma³¿onka. Je¶li jest co¶, czego mój wspó³ma³¿onek nie powinien nigdy siê dowiedzieæ, to znaczy, ¿e nie jestem uczciwy/uczciwa ...



Stacja XI: Pan Jezus do krzy¿a przybity.

"Pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjê³a Go do swego domu. Mia³a ona siostrê, imieniem Maria, która siad³a u nóg Pana i przys³uchiwa³a siê Jego mowie. Natomiast Marta uwija³a siê ko³o rozmaitych pos³ug. Przyst±pi³a wiêc do Niego i rzek³a: Panie, czy Ci to obojêtne, ¿e moja siostra zostawi³a mnie sam± przy us³ugiwaniu? Powiedz jej, ¿eby mi pomog³a. A Pan jej odpowiedzia³: Marto, Marto, troszczysz siê i niepokoisz o wiele, a potrzeba ma³o albo tylko jednego. Maria obra³a najlepsz± cz±stkê, której nie bêdzie pozbawiona."

Marta uwija³a siê ko³o rozmaitych pos³ug ... pos³ug, których najwyra¼niej Jezus w tym momencie nie potrzebowa³. Pos³ug, które tylko Marcie wydawa³y siê potrzebne. Tak czêsto ulegamy pokusie aktywizmu - ¿e trzeba dzia³aæ, co¶ robiæ, zaj±æ siê czym¶ ... A najgorsza pokusa to prze¶wiadczenie, ¿e wszystko zale¿y od nas. A gdzie miejsce dla Boga? Gdzie czas dla Jezusa? Praca jest wa¿na, ale czy oprócz pracy mam te¿ czas dla rodziny? Czy wszystko, co mogê daæ moim bliskim, to zarobione pieni±dze? Czy im na tym tak naprawdê przede wszystkim zale¿y? Czy oprócz moich wysi³ków, prac, starañ, mam po prostu czas dla bliskich? Jezus najwiêcej zrobi³ wtedy, gdy w ogóle nie móg³ dzia³aæ - gdy Jego rêce i nogi by³y unieruchomione, przybite do krzy¿a gwo¼dziami. Wtedy zbawi³ ¶wiat. Mo¿e i dla naszej rodziny zbawienne by³oby nieraz nie-dzia³anie, po prostu wspólne spêdzanie czasu?



Stacja XII: Pan Jezus umiera na krzy¿u.

"S³yszeli¶cie, ¿e wam powiedzia³em: Odchodzê i przyjdê znów do was. Gdyby¶cie Mnie mi³owali, rozradowaliby¶cie siê, ¿e idê do Ojca, bo Ojciec wiêkszy jest ode Mnie."

Dlaczego tak naprawdê uczniowie byli zmartwieni i przera¿eni perspektyw± ¶mierci Jezusa? Mo¿e wcale nie dlatego, ¿e On umiera, ale dlatego, ¿e oni Go trac±. To takie niebezpieczeñstwo: stawiaæ siebie na pierwszym miejscu. Dzieje siê to czasem niezauwa¿alnie, jakby mimochodem - w przypadku aposto³ów te¿ mog³oby siê wydawaæ, ¿e im ¿al Jezusa, ¿e Go kochaj± i chc± Go uchroniæ od marnego losu skazañca ... A tymczasem Jezus mówi: gdyby¶cie mnie mi³owal ... naprawdê mi³owal ... Czasami trzeba pozwoliæ, by co¶ w nas umar³o: nasze oczekiwania wzglêdem siebie nawzajem, nasze wizje i plany. Nieraz w imiê mi³o¶ci trzeba umrzeæ dla swojego mê¿a czy swojej ¿ony - umrzeæ, czyli zrezygnowaæ z siebie. Nie zawsze moje pomys³y s± najlepsze. Nie zawsze moje musi byæ na wierzchu. Na wierzchu musi byæ mi³o¶æ. Prawdziwa mi³o¶æ - gdyby¶cie naprawdê mnie mi³owali ...



Stacja XIII: Pan Jezus zdjêty z krzy¿a.

"Dobro przyjêli¶my z rêki Boga. Czemu z³a przyj±æ nie mo¿emy? (...) Nagi wyszed³em z ³ona matki i nagi tam wrócê. Da³ Pan i zabra³ Pan. Niech bêdzie imiê Pañskie b³ogos³awione!"

Przychodzi w ¿yciu cz³owieka czas, kiedy odkrywamy nasz± bezsilno¶æ. Pojawiaj± siê problemy, których nie mo¿na rozwi±zaæ, trudno¶ci, którym nie mo¿na zaradziæ ... Mo¿e to utrata pracy, mo¿e kto¶ w rodzinie choruje ... mo¿e dzieci nie radz± sobie w szkole ... Tyle jest ró¿nych spraw, które nas przerastaj± i których siê lêkamy. Jak reagujemy w obliczu takich wydarzeñ? Problem jest w tym, ¿e najczê¶ciej obra¿amy siê na ludzi, na ca³y ¶wiat, na Pana Boga. Problem jest w tym, ¿e czasem zamiast spróbowaæ razem zmierzyæ siê z k³opotami, pozwalamy, ¿eby one stanê³y pomiêdzy nami - pomiêdzy mê¿em i ¿on±. K³opoty s± okazj± do k³ótni, do sporu, do obwiniania siebie nawzajem. A przecie¿ jeste¶my razem nie tylko po to, ¿eby wspólnie cieszyæ siê sukcesami, ale tak¿e, a mo¿e przede wszystkim po to, ¿eby wspólnie, razem, wspieraj±c siê, przej¶æ przez chwile trudne. By wspólnie, razem dziêkowaæ Bogu za dobro i powierzaæ w Jego rêce wszelkie trudno¶ci. Bo jak ju¿ nic nie mo¿na zrobiæ to jeszcze zawsze mo¿na Jemu zaufaæ i powierzyæ siê w Jego rêce. Jak dziecko w rêkach matki. Jak cia³o Jezusa w objêciach Maryi ...



Stacja XIV: Pan Jezus z³o¿ony do grobu.

"Ale mam przeciw tobie to, ¿e odst±pi³e¶ od twej pierwotnej mi³o¶ci. Pamiêtaj wiêc, sk±d spad³e¶, i nawróæ siê, i pierwsze czyny podejmij!"

Czym naprawdê jest grób Jezusa? Koñcem? Czy raczej zapowiedzi±, pocz±tkiem czego¶ nowego, wspanialszego ni¿ ca³e Jego dotychczasowe ziemskie ¿ycie? Czy Jezus odda³ swoje ¿ycie i zosta³ z³o¿ony do grobu, ¿eby tak po prostu zakoñczyæ swoj± dzia³alno¶æ? Czy po to, ¿eby byæ 'nowy, w Królestwie Ojca'? W³a¶nie - to wszystko to wcale nie koniec, ale nowy pocz±tek. Tak powinno byæ zawsze w naszym ¿yciu: to, co dobre, nie mo¿e nigdy siê koñczyæ, ale wci±¿ musi zaczynaæ siê na nowo - a dok³adnie musi stawaæ siê lepsze. Warto czasem wróciæ my¶l± do pierwotnej mi³o¶ci, która nas po³±czy³a. Jaka ona dzisiaj jest? Lepsza? Gorsza? Przemieniona? A mo¿e z³o¿ona w grobie? Przywalona ciê¿kim kamieniem codzienno¶ci? To, ¿e mi³o¶æ dwojga ludzi zmienia siê z czasem, to normalne. Ale jest nienormalne, gdy zmienia siê na gorsze. Jaki by³ pocz±tek - wiemy. Pewnie czasem by¶my chcieli, by Bóg nam powiedzia³ jaki bêdzie koniec. Ale koniec zale¿y od nas.



Rozwa¿ania przygotowa³:
ks. Wojciech Drab z par. ¦w. Jerzego w Dzier¿oniowie - diec. ¶widnicka.


zdjêcia:  Tadeusz